12.11.2017

„A jej oczy były niebieskie” Lisa Hågensen


Ostatnie trzy wieczory spędziłam z książką Lisy Hågensen „A jej oczy były niebieskie”. Jest to połączenie powieści obyczajowej z thrillerem, historia o czterdziestoletniej bibliotekarce Raili, która pod wpływem okoliczności stała się detektywem. Po rozstaniu z narzeczonym kobieta kupiła domek w odludnym zakątku Szwecji, sądząc, że będzie mogła spędzać tam spokojne urlopy. Szybko jednak zauważyła, że w tym pięknym miejscu dzieje się coś niesamowitego. W zachowaniu wielu sąsiadów widać agresję albo apatię. Staffan, który zabiega o jej względy, podobno maltretował swoją poprzednią żonę, jedna z matek w ogóle nie zajmuje się dziećmi, a Olofsson utrzymuje, że od lasu nadciąga coś złego. 

Akcja toczy się niespiesznie. Raila – narratorka – szczegółowo opowiada o swojej codzienności: o zbieraniu grzybów, kontaktach z przyjaciółką i sąsiadami. Nie stroni od naturalistycznych, ohydnych opisów wymiotowania czy krwotoku z dróg rodnych. Nie wygląda specjalnie atrakcyjnie, bo ma nadwagę i cellulit, a mimo to często biega nago w miejscach, gdzie ktoś mógłby ją zauważyć. Na amatorską działalność detektywistyczną przeznacza wiele czasu oraz pieniędzy, kupuje na przykład parę kosztownych zestawów klocków Duplo. Jest nieustraszona, zawzięta oraz... niechlujna, bo w ferworze śledztwa często zapomina o zdjęciu upapranych nieczystościami ciuchów. Zdarza się nawet, że ludzie zwracają uwagę na jej brzydki zapach:

– Co tak dziwnie pachnie? To ty, Raili? – zapytał Anders i wyjechał spokojnie z podwórka.
– Słucham? – Spojrzałam na swoje ubranie. Miałam na sobie to, w czym spałam i co nosiłam dzień wcześniej. Dżinsy z plamami po rzygach (s. 373-74).

Miłośników zwierząt uprzedzę, że w książce znajduje się szczegółowy opis mordowania kota. Zabija go nie Raila, tylko inna bohaterka – bo tak się składa, że obok przygód Raili otrzymujemy wstawki o urodzonej przed kilkoma stuleciami i uznanej za czarownicę Kirsti. Kobieta, która w tamtych prymitywnych czasach zdobyła taki przydomek, właściwie przegrała swoje życie. Czekały ją tortury, a jeśli udało się jej przetrwać i nie zginąć na stosie, i tak nie było już dla niej miejsca w społeczeństwie. Wątek cierpień Kirsti bardzo porusza. 

Na okładce wyczytałam, że autorka „A jej oczy były niebieskie” literaturą zajęła się dopiero wtedy, gdy weszła w wiek średni. Podoba mi się takie podejście do życia: odchować dzieci i zacząć realizować marzenia. Lisa Hågensen niewątpliwie ma talent, pisze w przyjemny sposób, konstruuje ciekawe scenki obyczajowe i całkiem sprawnie tworzy atmosferę narastającego zagrożenia. Podczas czytania nigdy nie miałam uczucia nudy i kilka razy się wystraszyłam. A tego właśnie oczekuję od thrillerów.

---
Lisa Hågensen, „A jej oczy były niebieskie”, przeł. Małgorzata Kłos i Monika Chruściel, Czarna Owca, 2017.

8 komentarzy:

  1. Jakoś nie przepadam za zbytnim naturalizmem w książkach.
    Ostatnio próbuję przeczytać "Owoc żywota twego" Ewy Ostrowskiej.
    Tematyka mnie wciąga a jednak detaliczny wprost naturalizm jakim przesiąknięta jest fabuła mnie odstręcza. Ciekawa jestem jednak historii głównej bohaterki bardzo więc może jakoś ją zmogę.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Trochę tych naturalistycznych opisów jest. Krwotok z dróg rodnych, wymiotowanie, poród, zwłoki zżerane przez robaki... To wszystko opisane zostało plastycznie i mocno działało na moją wyobraźnię.

      Czytałam kiedyś „Owoc żywota twego” i „Śniła się sowa” Ostrowskiej. Oceniłam je wysoko, ale postanowiłam, że nigdy już do nich nie wrócę, bo były zbyt pesymistyczne.

      Usuń
    2. Ha, mnie z kolei naturalistyczne wstawki w ogóle nie zniechęcają, ba, lubię wręcz, kiedy autor szokuje czytelnika tego typu bezpośredniością. W końcu "nic, co ludzkie, nie jest mi obce" :)

      A sama powieść sprawia dobre wrażenie. Niedawno skończyłem "Wyjście" Natsuo Kirino, książkę, którą również można uznać za thriller z obyczajowymi naleciałościami - utwór bardzo przypadł mi do gustu i nie miałbym nic przeciwko, by sięgnąć po kolejne tego typy dzieło.

      Usuń
    3. A ja czasami lubię takie wstawki, czasami czuję do nich wstręt. To zależy od książki. Jeśli naturalistyczne opisy wnoszą coś do fabuły, czytam je z ciekawością, ale jeśli autor wstawił je nie wiadomo po co, wtedy nie jestem zadowolona. :)

      Usuń
  2. Zainteresowała mnie ta książka. Rozejrzę się w bibliotekach.
    Dziękuję Ci, że ją "wytropiłaś " :-)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Znalazłam ją na półce z nowościami. Zainteresowała mnie informacja, że autorka zaczęła myśleć o karierze literackiej dopiero wtedy, gdy wychowała czworo dzieci. Książka powinna Ci się spodobać. Jest gruba, ma ponad czterysta stron. :)

      Usuń
  3. Brzmi ciekawie, a naturalistyczne opisy raczej mi nie przeszkadzają. W takim razie rozejrzę się za tą książką. ;)
    Bloga zaobserwuję żeby wpadać częściej, pozdrawiam!

    http://czytam-wszystko.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń