19.06.2017

„Gra w śmierć” Stefan Casta


Kim wyjechał na biwak z rówieśnikami, których, jak sądził, dobrze znał. Kiedy nastolatkowie rozbili namioty w lesie i wypili alkohol, stali się agresywni. Kim został okrutnie okaleczony i ledwo uszedł z życiem. O tym akcie agresji, walce o przetrwanie oraz zachowaniu ofiary po powrocie do domu opowiada „Gra w śmierć” Stefana Casty.

Przez powieść przewijają się wątki miłosny oraz wietnamski. Jim, opiekun Kima, jest Amerykaninem. Podczas wojny z Wietnamem kazano mu latać samolotem i zrzucać bomby na wioski. W końcu, nie mogąc tego wytrzymać, zdezerterował i osiadł w Sztokholmie. Potem na krótko wrócił do Azji, by załatwić adopcję kilku sierotom i przynajmniej w ten sposób odkupić swoje winy. Kim często opowiada koleżance o cierpieniach dzieci z zaatakowanych krajów, a idąc lasem, ma wrażenie, jakby wędrował przez dżunglę. Te nawiązania do Wietnamu nie są przypadkowe, w zakończeniu zostaje wyjaśnione, skąd się wzięły.

Casta używa prostego, potocznego języka, niekiedy stosuje dziwne metafory. Na przykład palec Kima „zanurza się w jej wilgotnym ptasim gnieździe, gdzie są tylko niektóre ptaki: mały perkoz, sieweczka i słonka”[1]. Sądzę, że tak pruderyjne opisy pasowałyby do romansu dla zakonnic, w książce dla młodzieży – śmieszą. Autor nieumiejący swobodnie opowiadać o erotyce w ogóle nie powinien poruszać tego tematu. 

Fragmenty o ataku na Kima i jego zachowaniu w pierwszych godzinach po odzyskaniu świadomości wydały mi się bardzo wiarygodne. Gorzej z partiami, w których Casta opisał późniejsze emocje bohatera. Trudno uwierzyć, by tak okrutnie potraktowany chłopak nie miał żalu do oprawców. Przecież Kim bardziej martwi się o nich niż o siebie. O koleżance, która brała aktywny udział w napaści, myśli: „Wiem, że to chyba ty cierpiałaś najbardziej. Że to potrwa, zanim znowu będziesz sobą”[2]. A o koledze tak: „Nie możesz być jednym z tych, co więdną, kiedy tylko stają się dorośli. (...) Obiecaj mi, że nigdy nie zwiędniesz”[3] – przy tym ten kolega nawet go nie przeprosił. Mnie to nie przekonało, odniosłam wrażenie, że autor na siłę chciał przemycić do książki treści dydaktyczne i pokazać, jak szlachetnym uczuciem jest wybaczanie. Owszem, jest, ale ofiara potrzebuje dużo czasu, by uporać się z nienawiścią i strachem, poza tym czy warto przebaczać i darowywać karę osobom, które nie żałują swoich czynów? O ile znam życie, tak łagodnie potraktowani chuligani umocnią się w poczuciu bezkarności. To kwestia czasu, kiedy wrzucą do ogniska kolejnego człowieka. 

Gdybym przeczytała tę powieść w wieku nastu lat, na długo straciłabym zaufanie do rówieśników i chęć zawierania przyjaźni z nimi. Sceny okaleczeń śniłyby mi się po nocach. Niepokoiłoby mnie też, że oprawcy nie ponieśli kary. Może więc nie warto „Gry w śmierć” polecać gimnazjalistom. Z drugiej strony sięganie po nią w dorosłym wieku też nie ma sensu, bo dydaktyzm i niedociągnięcia psychologiczne będą mocno raziły. Zachowanie ofiary przemocy wygląda przecież inaczej, niż przedstawił to Stefan Casta. 

Moja ocena: 3/6.

---
[1] Stefan Casta, „Gra w śmierć. Książka Kima” („Spelar död. Kims bok”), przeł. Barbara Gawryluk, Ossolineum, 2007, s. 53.
[2] Tamże, s. 146.
[3] Tamże, s. 144.

10 komentarzy:

  1. Myślałam, ze się skuszę, mimo tego, że ma tak mało stron (151).
    Do tego doszła jeszcze kwalifikacja książki, nie ma tej książki w bibliotekach dla młodzieży i dorosłych, jest na półkach bibliotek dla dzieci i młodzieży, taka treść i dziecięca biblioteka? Do tego doszła jeszcze Twoja ocena (3), więc nie będę jej czytać.

    Nie zawsze piszę komentarze, ale zawsze czytam to, co piszesz :-)
    Serdecznie Cię pozdrawiam!
    B.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. O, widzisz, ja też wypożyczyłam ją z dziecięcego działu biblioteki. Chciałam dać do czytania córce, która jest w wieku gimnazjalnym, na szczęście zajrzałam do środka i zdecydowałam, że nie dam. Bo po co? Stefan Casta zdecydowanie przesadził z opisami okrucieństw. Dziecko będzie czytać, jak jej rówieśnika wrzucają do ogniska, pewnie się tym mocno przejmie, a na koniec dowie się, że sprawcy nie zostali ukarani...

      Dzięki za zaglądanie, ja również Cię pozdrawiam. :) A teraz czytam „Zimowe królestwo” Larkina. Bardzo piękna, choć smutna książka.

      Usuń
    2. Świetna rzecz, "Zimowe królestwo"! W pięknym stylu pozbawia złudzeń... Przeczytałam zimą (jakżeby inaczej), ale nie napisałam jeszcze o tej książce.

      Usuń
    3. Mam nadzieję, że napiszesz, bo takie książki trzeba promować, a i przyjemnie byłoby porównać wrażenia. :) Ja na razie skończyłam część pierwszą, jutro zacznę drugą. Mam chęć czytać te „Zimowe królestwo” powoli, przez wiele dni, bo ono mocno działa na moją wyobraźnię.

      Usuń
  2. Motyw wietnamski sprawia wrażenie ogromnie interesującego, ale Twój tekst skutecznie zniechęca mnie do tego, by bliżej zapoznać się z książką - kreacja głównego bohatera rzeczywiście trochę zgrzyta.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Wątek wietnamski jest interesujący, ale niestety nie zajmuje zbyt wiele miejsca. Co do kreacji bohatera, jego zachowanie podczas napadu i odzyskiwanie świadomości przedstawione zostały wiarygodnie, ale potem coś zaczęło zgrzytać. Gdzie żal do oprawców? Gdzie lęk przed spotkaniem z nimi? Myślę, że dorosłych ta książka nie zainteresuje. Choć mogę się mylić. Mnie w każdym razie się nie podobała...

      Usuń
  3. Prawdę mówiąc trudno mi sobie wyobrazić, że ofiara mogłaby się tak zachowywać w stosunku do swoich oprawców. Tak jak zauważyłaś nie wydaje się to wiarygodne, nawet gdyby przyjąć, że bohater miał taką naturę, że wolał innych usprawiedliwiać. Tylko czy winy szukał wówczas w sobie, czy nie winił nikogo?

    Książki szukać nie będę, postawię jednak na inne tytuły.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Chyba nie winił nikogo... Moim zdaniem Casta nie dopracował zakończenia. Gdybym była nastolatką, pewnie bym w nie uwierzyła, ale teraz mnie bardzo razi. O „Grze w śmierć” było w Szwecji głośno. Nie rozumiem dlaczego. :)

      Usuń
  4. Uch, dydaktyzm odstrasza mnie najbardziej, choć niedopracowane psychologicznie postaci i Twoja końcowa ocena też nie zachęcają;). A szkoda, bo sam opis fabuły i wspomniane wątki wietnamskie wydały mi się interesujące.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Zakończenie, niestety, rozczarowuje. :) Dodam jeszcze, że niektóre zdania brzmią tak, jakby zostały wzięte z Translatora Google.

      Usuń