28.01.2012

„A jednak... strzelę” Elisabeth Zöller

Chłopcy
rzucają
dla zabawy
kamieniami
w żaby

Żaby
umierają
na poważnie


Wiersz ten pojawia się na wstępie i bardzo trafnie oddaje atmosferę „A jednak... strzelę” Elisabeth Zöller. Czternastoletni Niko, podobnie jak te biedne żabki, stał się ofiarą szykan, tortur, a oprawcy nie umieli potem wyjaśnić, dlaczego go prześladowali. Dla zabawy? Z nudów? Nie mieli opamiętania w dręczeniu go, rozzuchwalali się coraz bardziej. Niko grzązł coraz mocniej w świecie bezradności i strachu, tracił sens życia, pojawiały się w nim emocje niepasujące do jego wieku i łagodnej natury. Po głowie tego spokojnego, wrażliwego chłopca zaczęły snuć się straszne myśli. Pewnego razu napisał list, w którym pyta:
„Jaki sens ma życie, które tylko boli? (...) Żegnam się z Tobą, Mamo, mówię to bardzo cichutko. Tak cicho, jak płakałem, gdy mnie katowali... Tacy jak ja będą coraz bardziej cisi w tym hałaśliwym, bezwzględnym świecie. Tylko dzisiaj, na koniec, zrobi się o mnie głośno”.
Powieść zaczyna się sceną na sali sądowej. Na ławie oskarżonych siedzą oprawcy. Matka Nika opowiada o zachowaniu syna, pokazuje list, odczytany też zostaje pamiętnik chłopca, w którym odzwierciedlony został rosnący strach, bezradność – i w czytelniku rośnie taki sam strach wraz z przekonaniem, że jeżeli nikt dorosły nie interweniuje, wydarzy się coś ostatecznego. Z retrospekcji dowiemy się, co stało się potem z rodziną chłopca. I choć niektóre elementy zakończenia wydały mi się zbyt mało prawdopodobne (mam na myśli pewien list zza grobu, umieszczony na samiutkim końcu), uważam, że książka warta jest przeczytania, szczególnie przez osoby chodzące jeszcze do szkół. Radzenie sobie z przemocą to jedna z najtrudniejszych spraw na świecie, tym bardziej, że ofierze wmawia się, że skarżenie i wołanie o pomoc to oznaki tchórzostwa i donosicielstwa.

Rodzicom też polecam tę książkę, bo można z niej dowiedzieć się, jak zachowuje się prześladowane dziecko. Zwykle nie mówi ono o swojej gehennie, ale dorośli powinni odczytać z jego zachowania, że coś złego się dzieje. Nieraz w trakcie lektury zastanawiałam się, jak matka Nika mogła niczego nie zauważyć, przecież on wysyłał bardzo wyraźne sygnały... 

„A jednak... strzelę” Zöller to książeczka godna polecenia, króciutka, niegłupia, o bardzo aktualnej tematyce.

Napisane 2010-04-10

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz