31.01.2012

„Ominąć Paryż” Małgorzata Warda



Bohaterkami powieści „Ominąć Paryż” są przyjaciółki z dzieciństwa: Joasia, Basia, Aneta i Magda. Dwudziestoośmioletnia Joasia jest zamożna, zamożniejsza od swoich klientek, żon biznesmenów i lekarzy, którym projektuje domy. Co ciekawe, na studiach Joasia klepała biedę, nie otrzymała też żadnej pomocy finansowej od rodziny. W jaki sposób w ciągu kilku lat tak bardzo się wzbogaciła? Małgorzata Warda nie wyjaśnia tego, a szkoda. 

Następna bohaterka to Aneta, studentka ASP, która chce wyjść za mąż. Ogląda suknie, rozmyśla o ślubie i zamiast chudnąć, tyje. Martwi się tym, że buty cisną i że odzież dla panny młodej kosztuje drogo, nie wie, kogo przy stole weselnym posadzić po stronie prawej, a kogo po lewej i czy osoba posadzona po lewej się nie obrazi... Brr, wątek Anety niesamowicie mnie znudził. 

Najdziwniejszą bohaterką książki jest Magda, osoba o zdolnościach paranormalnych. Umie czytać z dłoni, hipnotyzować. Ale nie wykorzystuje swoich talentów do zarabiania pieniędzy. Pracuje jako opiekunka do dziecka. Mieszka w ciasnym, dosyć obskurnym mieszkaniu. 

I jest jeszcze Basia. Na prośbę swego chłopaka przyjechała z Gdyni do Warszawy i okropnie się teraz nudzi. Gdy jej chłopak idzie do pracy, Basia zajmuje się podglądaniem sąsiadów płci męskiej. Na parterze zamieszkał pewien przystojny malarz, postanowiła więc, że nawiąże z nim znajomość. Może uda się namówić go na seks? 

W książce tej, podobnie jak w „Nikt nie widział, nikt nie słyszał” i w „Środku lata”, poruszony został temat zaginięcia nastolatki. Szkoda tylko, że rozwiązanie tego wątku jest nadzwyczaj bzdurne. Po piętnastu latach od zaginięcia przyjaciółka Joasi, ta ze zdolnościami paranormalnymi, nagle dotyka rzeczy zaginionej nastolatki, po czym stwierdza, że zwłoki leżą w stawie. Bardzo sprytny pomysł, tylko że czytelnikom może nie przypaść do gustu. Szkoda też, że Warda nie wyjaśnia, dlaczego wcześniej nie przeszukano stawu znajdującego się nieopodal miejsca zaginięcia. Jak we wszystkich znanych mi powieściach Wardy, w tej także narracja prowadzona jest w czasie teraźniejszym z punktu widzenia kilku kobiet. Wątki niezbyt się łączą. Bohaterki coś tam opowiadają, ale często nie o ważnych wydarzeniach, tylko o sprawach nieistotnych dla akcji książki. 

Warda posługuje się fatalną polszczyzną. Niektóre zdania z „Ominąć Paryż” wyglądają tak, jakby wyszły spod pióra gimnazjalisty, a nie absolwentki wyższej uczelni:
„Może też dlatego postanowiłam nie mówić nigdy o tamtych rzeczach Karolowi. Pomyślałam, że jeśli mu nie powiem, to może nigdy nie będę musiała być na niego zła, że mnie nie rozumiał i że podobnie jak Basia nazywałby tamto wszystko obsesją”[1]. 
Widać, że Warda zaplątała się w słowach, czytelnikowi trudno zrozumieć, o co jej chodzi. Takich wpadek jest więcej. Poza tym w powieści zauważyłam mnóstwo błędów:
„Ja ubrałam fajną zieloną sukienkę”[2],
„cała ja wyglądam jak jedno wielkie nieszczęście”[3],
„szukam na internecie pracy”[4],
„rozpłaszczone na szybie jednego z wielkich akwarium”[5],
„mówiła, że gdzieś tu jakaś inna ja spaceruję w sukni z dawnej epoki”[6]. 
Podsumowując: nie podobała mi się książka o omijaniu Paryża, bo za dużo w niej błędów, dłużyzn, monotonii i jest zbyt podobna do innych książek Wardy. 

--- 
[1] Małgorzata Warda, „Ominąć Paryż”, wyd. Prószyński i S-ka, 2006, str. 8. 
[2] Tamże, str. 169. 
[3] Tamże, str. 216.
[4] Tamże, str. 18.
[5] Tamże, str. 242. 
[6] Tamże, str. 12. 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz